Deklarację w sprawie pokojowego rozwiązania konfliktu o Górski Karabach podpisali wczoraj w Erywaniu trzej główni zwierzchnicy religijni tego kaukaskiego regionu
Ormianie przygotowują się do świętowania Bożego Narodzenia, które przypada u nich tradycyjnie dwa tygodnie później niż u nas.
Konflikt ormiańsko-‑azerski o Górski Karabach dawno zszedł z czołówek światowych mediów, ale nadal ma niszczycielski potencjał, wykraczający poza region, w którym się toczy.
Rada Konferencji Episkopatów Europy dołączyła do papieskiego apelu o znalezienie rozwiązania konfliktu o Górski Karabach na drodze negocjacji. Zwróciła się również do społeczności międzynarodowej o pomoc humanitarną dla tysięcy uchodźców.
Co się stanie, gdy odizoluje się całkowicie region od reszty świata? Taką brutalną strategię już prawie 8 miesięcy stosują władze Azerbejdżanu w Górskim Karabachu. Mają nadzieję na ostateczne złamanie Ormian i wchłonięcie spornego terytorium. Wysoką cenę za ich ambicje polityczne płacą zwyczajni ludzie.
Spośród 90 tys. uchodźców przesiedlonych w wyniku konfliktu Armenii z Azerbejdżanem jedynie 25 tys. wróciło do domu.
Jedną z wielkich tragedii mijającego roku była wymuszona przez agresję Azerbejdżanu ucieczka Ormian z Górskiego Karabachu. W ciągu kilku dni swoje domy opuściło co najmniej 120 tys. Ormian, chroniąc się w Armenii. Przestała istnieć jedna z najstarszych enklaw chrześcijańskich na Kaukazie.
Irak, Syria, Strefa gazy, Nigeria, Ukraina i jeszcze kilka innych. Do tego parę potencjalnych punktów zapalnych jak Korea czy Górski Karabach. Logika konfrontacji zdaje się coraz wyraźniej dominować nad wolą dialogu.
To rekcja na blokadę korytarza humanitarnego między Armenią i Górskim Karabachem, gdzie żyje 120 tys. ormiańskich chrześcijan.
Ormianie na całym świecie modlą się o pokój i wolność dla Arcachu, bo tak w języku ormiańskim jest nazywany Górski Karabach, region zamieszkiwany w zdecydowanej większości przez Ormian, który Stalin przyłączył do Azerbejdżanu