Jak brat naszego Boga
Wychodzę na szlak po raz kolejny. Mam do pokonania 40 kilometrów. Na ostatnim etapie nogi odmawiają posłuszeństwa: trud, zmęczenie i ból coraz bardziej dają się we znaki, łzy cisną się do oczu, wydaje mi się, że nie dam rady. Cel zdaje się być nieosiągalny.