Katolickie piekiełko
Możemy tworzyć nowe, piękne duszpasterskie programy, spotykać się, debatować, i analizować podstawy kościelnego kryzysu. Możemy prognozować dalsze kierunki zmian i generować coraz to nowe fantastyczne pomysły na zatrzymanie odpływu wiernych i przyciągnięcie do Kościoła młodych. Daremnie. Problem nie tkwi w tym, czego jeszcze nie zrobiliśmy, ale w tym, co już od dawna praktykujemy jako nasze osobiste, troskliwie pielęgnowane katolickie antyświadectwo.