Na domowym zegarze wybiła godzina siódma, gdy Pier Giorgio przestał oddychać. Śmierć nie zmieniła piękna jego twarzy. Pokojówka państwa Frassatich zapisała w kalendarzu: „Siódma rano. Niepowetowana strata. Biedny pan Giorgio. Był święty i Bóg chciał go mieć u siebie”.
Prostowanie fałszywych przekonań jest często równie nieskuteczne jak rozbijanie muru głową. Głowa pęknie, a mur nawet nie drgnie.
Czasami można odnieść wrażenie, że już nikt nie jest w stanie powstrzymać nieustannie przesuwanej granicy w stronę tego, co grzeszne i niezgodne z naturą.
W powodzi komentarzy po decyzji ojca świętego o ustąpieniu ze Stolicy Piotrowej chciałbym zwrócić uwagę tylko na jeden.
Dobrze, że wreszcie doszło do kościelno-rządowego porozumienia w sprawie likwidacji Funduszu Kościelnego. Od przyszłego roku na Kościół katolicki będziemy mogli przekazać 0,5 proc. swojego podatku.
Chciałbym dołączyć do redakcyjnej koleżanki, która w serwisie gosc.pl wyraziła swoje wielkie podziękowanie dla pani Kai Godek za jej postawę w czasie sejmowej dyskusji nad obywatelskim projektem mającym zakazać zabijania chorych dzieci.
Próba pomijania Dekalogu skończyła się tym, że teraz Francuzi toczą kłopotliwą dla siebie dyskusję, czy wolno wydać zakaz wchodzenia na plażę w ubraniu.
Pisanie o piekle jest zapewne dobrym sposobem na katastrofę sprzedażową.
Zacznę nieco prowokacyjnie. Czegoś brakuje mi w skądinąd znakomitej idei wolontariatu.
Papież senior Benedykt XVI przerwał milczenie. Informacja brzmi sensacyjnie, a jednak jest prawdziwa.