List I : Chcę garść swoich refleksji przekazać młodej mamie czworga dzieci. Ja też byłam bardzo nerwowa – klapsy, podniesiony głos, niecierpliwość. Nie umiałam się cieszyć dziećmi, radzić sobie z emocjami.
Denerwuję się na męża i na rodziców. Nie odczuwają potrzeby niedzielnej Mszy. Dzieci już to podchwytują, już próbują się migać. A ja się wściekam, żądam, krzyczę. Chwilę potem czuję, że moje zachowanie jest bez sensu.
Córka, najstarsza z naszych dzieci, bywa nieraz leniwa. Tłumaczę, zachęcam, zmuszam do codziennej pracy.
Nie umiemy naszego pierwszoklasisty zmobilizować do ćwiczenia ręki. Próbuję w formie zabawy zachęcić do rysowania szlaczków, pisania literek czy czytania.
Nie mamy z mężem jednakowych poglądów na sprawy wychowania naszej 3-letniej córki. Mała szybko się zniechęca, a mąż wówczas „motywuje” ją przez zawstydzanie, że inne dzieci już to potrafią, że w przedszkolu tylko ona nie będzie tego umiała.
Syn ma 14 lat i chodzi do katolickiego gimnazjum. Zawsze dużo czytał i teraz też tak jest, ale niepokoi mnie, że nie jesteśmy z mężem w stanie przeczytać tych książek przed synem.
Warto wymagać * Wymagająca mama
Wnuczka jest skryta i samotna. Uczy się świetnie, bez specjalnego wysiłku kończy gimnazjum. Wydaje mi się, że brakuje jej koleżanek.
Jeśli chcesz zadać pytanie w sprawie problemów w rodzinie napisz do mnie ipaszkowska@goscniedzielny.pl lub na adres redakcji skr. poczt. 659, 40-042 Katowice