W sochaczewskiej parafii, której patronem jest Adam Chmielowski, hucznie obchodzono jego wspomnienie. W przygotowanie uroczystości odpustowych włączyli się miejscowi malarze, których święty jest duchowym opiekunem.
Zmarł w Boże Narodzenie, w Krakowie. Dokładnie sto lat temu. Wielu pod jego wpływem zmieniło i nadal zmienia myślenie o tym, czym jest pomaganie.
– Tu nigdy nie było słychać kroków Brata Alberta, przybył dopiero po śmierci – mówi s. Krzysztofa, albertynka. Pod ołtarzem leżą w trumience szczątki doczesne świętego. W gablotach i archiwum rzeczy, których dotykał.
Relikwie św. Brata Alberta i bł. s. Bernardyny Jabłońskiej zagościły w kościele w Koszycach Małych.
Takie wyzwanie rzuca śmiałkom Instytut Dialogu Międzykulturowego im. Jana Pawła II w Krakowie, który zaprasza do udziału w niezwykłej grze miejskiej. Odbędzie się ona w najbliższą niedzielę 1 października.
- Jesteście znakiem nadziei dla tych, którzy w Kościele szukają czystego piękna Ewangelii - mówił krakowski biskup pomocniczy podczas Mszy św. na rozpoczęcie kapituły generalnej braci albertynów.
Ponad sto lat temu wychodził na modne dziś w duszpasterstwie dzięki papieżowi Franciszkowi peryferia.
Uroczystości związane z otwarciem Roku św. Brata Alberta odbyły się w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia w katedrze na Wawelu.
Oparli się delegalizacji. Sprytnie „zakamuflowali” Brata Alberta i w stanie wojennym patronował im Adam Chmielowski. Obecny rok będzie okazją do pokazania, kim był ów święty i tego, że nadal można pomagać tak jak on.
W kolejnym spotkaniu z cyklu Wielcy Polacy młodzież z wrocławskiego RODM-u przedstawiła św. Brata Alberta.