- Choć na chwilę poddajmy się słowu Chrystusa i zapomnijmy o naszych codziennych strapieniach - prosił pątniczki abp Konrad Krajewski, papieski jałmużnik. - Pooddychajmy przez chwilę Bogiem!
– Impulsem, by wyruszyć w drogę, był ostatni Diecezjalny Dzień Kobiet i spotkanie z Joanną Bątkiewicz-Brożek, która opowiadała o ks. Dolindo. Jadę w bardzo konkretnych rodzinnych intencjach – mówi Anna Grzejszczak, jedna z pątniczek.
– Tu doświadczamy tego, że niewiele trzeba, by być szczęśliwym człowiekiem. Że nie są potrzebne wygody, ale ludzie pełni miłości, zrozumienia, ludzie pomocni – mówi jedna z pątniczek.
Edyta Kokot Jasną Górę ma na co dzień. Ale od ośmiu lat pielgrzymuje do Częstochowy z Warszawy. – Te 270 km naprawdę potrafi zmienić perspektywę – mówi pątniczka.
– Panamczycy pokazali mi na nowo Jezusa. Mogę szczerze powiedzieć, że się nawróciłam. Doświadczyłam żywego Boga w tych ludziach i w tym dobrym czasie – mówi Iza Penkalska, pątniczka, która wróciła właśnie ze Światowych Dni Młodzieży.
85-letnia Włoszka Emma Morosini pieszo przyszła z Włoch na Jasną Górę. Przez półtora miesiąca pokonała ponad 1,3 tys. km. Pątniczka była już w częstochowskim klasztorze siedem lat temu, odwiedziła też pieszo inne europejskie sanktuaria maryjne.
– Pięć lat temu wędrowałam do Maryi z gorącą prośbą o uratowanie małżeństwa mojego syna. Teraz idę, by podziękować za cud. Od roku jestem szczęśliwą babcią. Wiem, Kto ma w tym udział – wyznała jedna z pątniczek.
Niektóre pątniczki wyruszały na piechotę do Matki Bożej Piekarskiej już o pierwszej w nocy, jak panie z południowych dzielnic Katowic, m.in. z Podlesia. O poranku przez Bytom i inne miasta sąsiadujące z Piekarami szły już kolumna za kolumną...
- Bez kobiety serce mężczyzny umiera - przyznał zgromadzonym w Piekarach Śląskich pątniczkom kard. Joachim Meisner. Uczestniczki tegorocznej pielgrzymki do Piekar Śląskich po powrocie do domu będą mogły delektować się lekturą kolejnego specjalnego wydania Gościa Niedzielnego, tylko dla kobiet.
– Wszystko jest inne. Czujemy się jak małe dzieci, które muszą na nowo uczyć się chodzić. W dniu wymarszu zrobiliśmy pierwszy krok. Kiedy zabierano krzyż, popłynęły łzy i ścisnęło się serce. Ale damy radę! Nasze intencje poniosą inni – wyznaje pątniczka Aneta.