Pachnie kadzidło, przed ikoną płoną wąskie świeczki, celebrans śpiewa, a potem zamaszyście okadza ikonę i wykonuje głębokie skłony. Wszyscy stoją, gdy poetyckie frazy doniośle wyśpiewuje chór. Brzmi obco, wschodnio.
Ojciec Święty nabrał kadzidła i sypnął na węgielek. Pod sklepienie Bazyliki św. Piotra w Rzymie uniósł się biało-błękitny, aromatyczny dym. Razem z nim wzniosły się w niebo modlitwy o jedność chrześcijan.
Janusz Yanina Iwański: – Zacząłem wierzgać i wrzeszczeć: Pomóż, bo sam nie daję rady! Maciej Sikorski: – Znajomi zawołali: Pachniesz kadzidłem! Marek Stokowski: – Słuchaliśmy wstrząśnięci, spoceni z wrażenia, niektórzy ze łzami, jak mówił Chrystus.
Nawet dzieci wiedzą, że trzej mędrcy ze Wschodu złożyli w darze mirrę, kadzidło i złoto. Co się jednak z tymi darami stało, jak spożytkowała je Święta Rodzina?
"Nie wiecie, że świątynią Boga jesteście?". W niej są kapłan, kadzidło, chór i słudzy, a nawet drzwi i okna. To najlepszy czas, by odkryć w sobie to wszystko.
Otaczana szczególnym szacunkiem, ustawiana w blasku świec i zapachu kadzidła. Ale nie dlatego, że niejednokrotnie jest arcydziełem sztuki. Dlatego, że jest naczyniem, które niesie żywą i realną obecność Pana Jezusa w kawałku chleba.
Zamiast woni kadzidła w powietrzu unosi się zapach olejku do opalania. Cień i chłód świątyni zastępuje żar piasku i palące słońce. Ale jest i modlitwa.
Dwa tysiące lat temu było równie cenne, jak złoto.
Mdławy zapach kadzidła, aromat olejku różanego, kardamonu i smród starej zalewy po oliwkach. Sparzone w upale i przemieszane. Jak wszystko na tej pękniętej ziemi, w którą znów wsiąkają litry krwi.
Liczba trzy wynika tradycyjnie stąd, że Jezus otrzymał od mędrców trzy dary: mirrę, kadzidło i złoto. Tak zrozumieli to starożytni chrześcijanie, czytając opis tego wydarzenia w Ewangelii według św. Mateusza. Magazyn Familia, 1/2009