Na początku chciałem być dobry. A na pewno na początku mojego kapłaństwa. Okazało się, że wielu ludzi tego potrzebowało i praktycznie byłem „rozszarpywany na kawałki”. Od rana do nocy ktoś czegoś ode mnie chciał. A ja dawałem.
Miłosierdzie zaczyna się tam, gdzie kończy się obgadywanie.
Jedno jest pewne. W XX wieku nikt nie pobił w ewangelizacji Matki Teresy z Kalkuty.
Powoływanie się na Ewangelię stało się modne. Robią to wszyscy.
Nauczyłem się ich od Carla Carretto, włoskiego zakonnika ze Zgromadzenia Małych Braci Ewangelii bł. Karola de Foucauld.
Jeśli żyjemy Ewangelią, z natury ewangelizujemy. Ewangelia, czyli Dobra Nowina – jeśli jest dobra – rozpala nas.
Od jakiegoś czasu obserwuję narastające oddzielenie księży od ludzi.
Łatwo nam wymieniać trzy osoby Boskie, ale trudnej je identyfikować. W tym Ducha Świętego.
Papież Franciszek pochwalił się, że ma bardzo zniszczoną Biblię. Ja też.
Punktem wyjścia tego tekstu jest fakt posiadania przeze mnie sterty gazet. Czyli kupuję je, ale często zdarza się, że nie mam czasu od razu ich przeczytać.