Czyż może być co dobrego z Nazaretu? To prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu. J 1,46a.47b
Choroba jest jak wędrówka Izraelitów z niewoli egipskiej. Przynosi trud, cierpienie, czasem nawet zwątpienie w Stwórcę. Ale ma też charakter wspólnototwórczy.
Gdy ów bezimienny Izraelita przyniósł mężowi Bożemu chleb i zboże, Elizeusz miał za sobą czyny, które u świadków mogły wzbudzić podziw.
Mojżesz umieścił na palu miedzianego węża, gdy Izraelici ginęli na pustyni z powodu ukąszeń tych gadów.
Nie wszystko da się natychmiast zrozumieć. Boża pedagogia prowadzi nas – podobnie jak Izraelitów na pustyni – cierpliwie.
Jezus nie jest tylko Królem Izraelitów, ale wszystkich ludzi, także tych, którzy Go jeszcze nie poznali.
I cóż by było z Izraelitami, gdyby Mojżesz zamiast Jozuego poprowadził ich do bitwy? Cóż by było, gdyby opuścił ręce?
W obozie Izraelitów wędrujących pod wodzą Mojżesza z Egiptu do Ziemi Obiecanej pojawia się konieczne zróżnicowanie odnoszące się do zadań.
O Jerozolimie, świętym mieście Izraelitów, Biblia mówi około tysiąca razy. To tam znajdowała się świątynia, gdzie naród wybrany składał swe ofiary.
Ten cud ocalił Izraelitów od śmierci głodowej podczas przejścia przez pustynię Sin. Bóg zesłał im z nieba drobne ziarna zboża – mannę.