10 lutego 1920 r. w Pucku odbyły się symboliczne zaślubiny z morzem, zorganizowane dla uczczenia powrotu Polski nad Bałtyk. Reprezentujący Rzeczpospolitą gen. Józef Haller w czasie uroczystości mówił: "Teraz wolne przed nami światy i wolne kraje. Żeglarz polski będzie mógł dzisiaj wszędzie dotrzeć pod znakiem Białego Orła, cały świat stoi mu otworem".
- Patrząc na nas tu, dzisiaj zgromadzonych, zauważamy, że łączy nas wiara. Inaczej nasza obecność tutaj nie miałaby sensu - byłaby tylko folklorem - mówił abp Sławoj Leszek Głódź.
- Prognoza pogody zupełnie się nie sprawdziła. Miało być zachmurzenie i wiatr o sile 3 stopni w skali Beauforta, a na trasie mieliśmy pełne słońce, wiatru prawie wcale - opowiada Radosław Tyślewicz, pomysłodawca i organizator Marszu Śledzia.
- W rocznicę zaślubin Polski z morzem chcemy prosić Boga o powrót Europy do swych chrześcijańskich korzeni, o pokój i mądrość dla tych, którzy uchwalają ustawy oraz o światłe oczy serca dla wszystkich naszych rodaków - mówił 10 lutego w puckiej farze bp Wiesław Szlachetka.
- Wielu z nas ten odpust pragnie ofiarować za tych, którzy zginęli na morzu, służąc swoją pracą bliźnim - mówił bp Wiesław Szlachetka.
Kilkadziesiąt statków, łodzi i kutrów rybackich wypłynęło z portów Półwyspu Helskiego na spotkanie na wodach Zatoki Puckiej z abp. Sławojem Leszkiem Głódziem. Zdjęcia: Krzysztof Gilewicz /GN
Rybacy z portów Półwyspu Helskiego wzięli udział w Morskiej Pielgrzymce. Przypłynęli kutrami na odpust ku czci świętych apostołów Piotra i Pawła.
Już po raz 15. w minioną sobotę wodami Zatoki Puckiej przeszedł Marsz Śledzia. Jak twierdzi organizator przedsięwzięcia, w tym roku na uczestników wydarzenia czekały liczne niespodzianki.Zdjęcia: ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość
Jak co roku, setka śmiałków wyruszyła z Kuźnicy, aby kilka godzin później zameldować się w Rewie. Niby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że uczestnicy Marszu Śledzia przeprawiali się wpław przez wody Zatoki Puckiej.