Są schorowani, niepełnosprawni, cierpiący. A swoje cierpienie ofiarują Jezusowi.
– Gdy pierwszy raz przyszedłem na trening, stwierdziłem: „Ale to jest nudna gra”. Gdy zacząłem grać, od razu zmieniłem zdanie. To nie tylko rzucanie bilami. Tu ważna jest taktyka – podkreśla Marek Woźniak.
Jednych ogranicza wózek, drugich więzienne kraty. Jest taki dom, w którym mogą się spotkać.