Dam radę
Wszystkie dzisiejsze zmagania na uczelni i poza nią ofiarowałam Jezusowi. Martwię się sesją. Niektóre przedmioty ogarniam, ale jednego ni w ząb. Nie bardzo mam kiedy się uczyć. Dziś z rana w pracy, potem uczelnia, biblioteka i latanie za pożywieniem, dyżur sprzątania, ale też z rozmowa z dziewczynami, gdy miałam się przecież uczyć. Jestem zdziebko załamana. Najchętniej siedziałabym tylko nad ukochanym przedmiotem, a resztę poniechała. Ale… nikt mnie o nic nie pyta. I dobrze - uśmiechnę się i na przekór wszystkiemu ramię w ramię z Jezusem (On mnie tu przecież przysłał) ruszę pod prąd. I jeszcze będę się z tego cieszyć!
Studentka