Nie słychać gotującej się wody. Prawie nic nie widać i nie słychać, boli oparzona ręka. Po omacku szukam kranu, żeby schłodzić dłoń. Czy zaryzykuję wyjście z domu? Nie ma szans, bez pomocy nie dam rady. Koniec eksperymentu.
Przystają w bramach praskich podwórek i rozkładają mobilną szkołę z nadzieją, że dzieci nie podzielą losu rówieśników: nie skończą na marginesie, nie będą miały kuratorów, nie pójdą do więzienia
Streetworking na Pradze. Przystają w bramach praskich podwórek i rozkładają mobilną szkołę z nadzieją, że dzieci nie podzielą losu rówieśników: nie skończą na marginesie, nie będą miały kuratorów, nie pójdą do więzienia
– To miejsce wyzwala w ludziach dobro – mówią po prostu. Na wielkie słowa wzruszają ramionami. Nie ma nic wielkiego w karmieniu łyżeczką czy szorowaniu podłóg. Ale jest miłość.
Na co dzień „abdejtują kejsy”, ustalają „dedlajny”, dopinają budżety, raportują, wdrażają, „keszują”… Ale nie tylko. Czytają też Izajasza i Pawłowe listy, zastanawiając się: po co to wszystko?
Co ważnego zdarzyło się w tym roku w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej? Oto nasz wybór wydarzeń.
Niewielu jest młodych chłopców, którzy w dzieciństwie nie biegali za piłką – niewielu, którzy nie marzyli o karierze piłkarza. Niektórzy z nich wyrośli na księży. Niedziela, 7 czerwca 2009