Bardzo dobrze się stało, że kard. Stanisław Dziwisz wydał specjalne oświadczenie w związku z kampanią społeczną „Przekażcie sobie znak pokoju”.
Kiedy przed tygodniem napisałem w tym miejscu o oświadczeniu kard. Stanisława Dziwisza w sprawie kampanii „Przekażmy sobie znak pokoju”, nie było jeszcze dwóch innych ważnych głosów, o których dla pełności obrazu muszę wspomnieć.
Jeszcze chyba nigdy nie było tak blisko do całkowitej prawnej ochrony dzieci nienarodzonych.
Wystarczająco poważne to mogą być na przykład podatki, czy wojskowe helikoptery, ale już nie życie dzieci nienarodzonych.
Jeżeli 100, a może nawet 200 tysięcy ludzi przyjechało bez jakiejś szczególnej zachęty, by pokutować za swoje i cudze grzechy, to chyba znaczy, że pokłady zdrowej religijności są w nas wciąż żywe i głębokie.
Odnoszę wrażenie, że pogrzebów z urną zamiast trumny mamy coraz więcej. Patrzę na to zjawisko z żalem.
Intuicja mnie nie zawiodła. Jak przypuszczałem, nowa instrukcja Kongregacji Doktryny Wiary podtrzymała naukę o tym, że Kościół opowiada się za pochówkiem ciał, a kremację zaledwie dopuszcza, i to pod pewnymi warunkami.
11 listopada w głównym kościele Świątyni Opatrzności Bożej zostanie odprawiona pierwsza Msza św. Bardzo ucieszyła mnie ta wiadomość.
Czy istnieje jakaś nić łącząca amerykańskie wybory z Jubileuszowym Aktem Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana?
Przyznaję, że z coraz większym trudem przychodzi mi pogodzić się z tym, co dzieje się w Kościele w Europie.