Ola, 3,5-letnia dziewczynka, choruje na idiopatyczne (o nieznanym pochodzeniu) tętnicze nadciśnienie płucne, bez wady serca. Od dawna czekała na przeszczep płuc. Tydzień temu trafiła do szpitala.
Ona i on. Marta i Wojtek. Teoretycznie mają wszystko. Siebie, czyli miłość, dobrą pracę i karierę (ona jest wziętą prawniczką), nowe mieszkanie. Brakuje tylko dziecka.
W czwartek, na Rynek Główny, od samego rana, przybywać będą szopkarze ze swoimi dziełami, aby zająć jak najlepsze miejsce u stóp wieszcza Adama. W południe, tuż po hejnale, barwny korowód przejdzie wokół Rynku.
Matka Zofia poświęciła swoje życie opiece, wychowaniu i kształceniu ubogich dziewcząt. Dała też początek zgromadzeniu sióstr prezentek. Matka Małgorzata, założycielka sióstr serafinek, odnalazła swoje powołanie w służbie chorym, ubogim i dzieciom.
Pomysł na kampanię był prosty. Skoro bursę prowadzą sercanki, działając w duchu chrześcijańskiego miłosierdzia, to motyw serca wydawał się być oczywisty. Znakiem kampanii stała się więc czterolistna koniczyna, w którą została wpisana niezliczona liczba serc.
Tu nie ma pobudki o 6 rano ani sztywnego planu dnia. – Sami sprzątamy, robimy zakupy, robimy śniadania i kolacje. I w ogóle to jest super! – przekonują dzieci, które we wrześniu przeprowadziły się do mieszkania przy ul. św. Gertrudy 2.
Po hucznym otwarciu pętli tramwajowej „Czerwone Maki” Ruczaj stał się najlepiej skomunikowaną częścią Krakowa. Szkoda, że stało się tak kosztem innych dzielnic i osiedli, w których na części linii ograniczono liczbę kursów i zabrano tramwaje niskopodłogowe.
– Mało kto rozumie, że my też chcemy być postrzegani jako rodzina. Przecież dzieci nie mamy nie dlatego, że ich nie chcemy albo jesteśmy wygodni. My ich pragniemy! – mówią Danuta i Jarosław.
Mądrze pomagać – trudna to sztuka.
– Nie chcę być urzędnikiem, choć biurokracja jest częścią tego zawodu. Wolę pomagać ludziom, którzy znaleźli się na życiowym zakręcie – mówi Rafał Basista, Małopolski Pracownik Socjalny Roku 2012.