Lacrimosa Benedyktowi Szesnastemu
Ostatni papież, po którym płakałem, nazywał się Jan Paweł II. Tak, nie wstydzę się tego, choć płaksa ze mnie żadna i wyznaję raczej niepoprawną politycznie zasadę, że chłopaki nie płaczą. Płakałem wbrew ostentacyjnym nadrukom na koszulkach: „Nie płakałem po papieżu” i właściwie niewiele mnie nawet dotknęła ta ostentacja. Ba, łkałem jak głupi, z perspektywy czasu oceniam to jako rodzaj histerycznego strachu w sytuacji utraty najwyższego z ludzkich autorytetów, jakie dla mnie istniały.