Na korytarzach obrazy świętych, zakonnice wśród pielęgniarek, nawet lekarz ubrany w... habit. Tak wygląda szpital bonifratrów w Krakowie, który w tym roku świętuje 400-lecie.
Widok benedyktyńskiego klasztoru niezmiennie od blisko czterech wieków związany jest z panoramą Sandomierza. Mimo że o mniszkach mało kto już pamięta, nadal unosi się duch benedyktyński na klasztornych korytarzach.
Lakierki z czubami sięgającymi niemalże czoła, wypastowane jak na pogrzeb właściciela, stukotały rytmicznie, gdy szedłem korytarzem do sali egzaminacyjnej. Na mój widok rozmowy milkną. Każdy pochyla głowę unikając kontaktu wzrokowego ze mną.
Rok św. Józefa. Jest 7 rano. 16 młodych mężczyzn zmierza korytarzami starego poklasztornego budynku do kaplicy. Pochodzą z różnych krajów, ale wszystkich połączyło na ten rok jedno: pragnienie rozpoznania powołania.
Wypełniona po brzegi kaplica i zatłoczony korytarz na parterze - wielu mieszkańców Koszalina skorzystało z tzw. rekolekcji ostatniej szansy, które bp Edward Dajczak głosił w Domu Miłosierdzia od Niedzieli Palmowej do Wielkiego Wtorku.
Ze zdjęć na szkolnym korytarzu od roku spogląda na nich dziewiątka maluchów z sierocińca prowadzonego przez siostry służebniczki starowiejskie w Zambii. Spotkali się wreszcie z tym, który poruszył ich serca!
W pociągu do Żywca, w ogrodzie amerykańskiej Georgii, w klasztornym internacie w Bielsku, w drodze na Jasną Górę, na szkolnych korytarzach w Oświęcimiu – w różnych sytuacjach nasi Czytelnicy spotkali ludzi w habitach.
Po lewej stronie stoją ławki. Po prawej wiszą ciężkie gabloty. Pośrodku ciągnie się długi korytarz. Idź prosto, chociaż widzisz ciemność. Nie skręcaj, słuchaj mnie i zaufaj mi. Doszedłeś do celu.
Przecież jeszcze nie umieram – mówią niektórzy. Dla innych, człowiek w sutannie na szpitalnym korytarzu zwiastuje coś dobrego. – Chemia mi nie da nadziei, a Bóg... jak najbardziej – mówi Wojtek, który walczy z rakiem.