- W chwili śmierci była przy nim najbliższa rodzina. Trzymaliśmy jego dłonie. Nie cierpiał - zapewnia Józef Kaczkowski, ojciec ks. Jana.
"Mamy modlić się i błogosławić Boga i Jemu powierzać trudne sytuacje". Czy starczy nam sił?
Księdza Jana poznałam w wakacje w 2010 r. w Pucku. Jako studentka IV roku medycyny miałam zaszczyt uczestniczyć w Areopagu Etycznym. Potem wielokrotnie spotykaliśmy się w Lublinie.
"Był nieprzejednanym krytykiem wyniosłego, sztywnego stylu duszpasterstwa. Jego koledzy wikariusze nie mieli z nim łatwo" - wspomina księdza Kaczkowskiego ks. prof. Jan Perszon.
Uroczystości pogrzebowe ks. Jana Kaczkowskiego odbędą się w piątek 1 kwietnia - podał deon.pl.
Jego ostatnim słowem było "miłosierdzie" - mówi o zmarłym w poniedziałek ks. Janie Kaczkowskim, swoim przyjacielu, ks. Piotr Przyborek, który towarzyszył mu w chwili śmierci.
Był gwiazdą tych spotkań. Cieszyłem się, gdy ludzie kupowali jego książki, gdy robili sobie z nim zdjęcia. A on resztką sił o tym hospicjum w Pucku i o pacjentach, o normalności, o życiu. Był "odważny i dziki".
Chciał być księdzem z ludzką twarzą, być słyszalnym także wśród tych, którym nie po drodze do kościoła.
Nie unikał mówienia o chorobie, ale nigdy nie koncentrował się na sobie. Przypominamy lipcowe spotkanie z kapłanem w Legnicy.
Msza św. w intencji śp. ks. Jana Kaczkowskiego zostanie odprawiona w piątek 1 kwietnia o 17.00 w kościele Bonifratrów przy ul. Traugutta 57/59 we Wrocławiu. Przewodniczył jej będzie ks. Aleksander Radecki. Ofiary zebrane "na tacę" będą przekazane na utrzymanie założonego przez ks. Jana hospicjum w Pucku.